Wilk oswojony, Jordan Belfort w Warszawie. Relacja ze spotkania z Wilkiem z Wall Street

Marcin Sebastian Rogowski

Film „Wilk z wall Street” osiągnął w Polsce niebywały, kasowy sukces. Książka pod tym samym tytułem stała się bestsellerem i biblią dla młodych wilczków, spragnionych szybkiego, a przede wszystkim spektakularnego sukcesu. Niestety historia Jordana Belforta stanowiąca kanwę całej opowieści ma niewiele ma wspólnego z treściami biblijnymi, a raczej przypomina znane nam z rodzinnego podwórka wydarzenia, jak na przykład kariera pana Plichty i tym podobnych „biznesmenów”. Czy Jordan Belfort faktycznie jest wybitnym sprzedawcą, czy tylko hochsztaplerem po przejściach?

W niedzielę 26 października miałem okazję spotkać Jordana Belforta osobiście w Warszawie podczas spotkania zorganizowanego przez Akademię Inwestora wspólnie z Success Resources. Spotkanie trwało 4 godziny i było reklamowane jako szkolenie sprzedażowe, które miało ujawnić szerszej publiczności tajemnice sukcesu tego kontrowersyjnego i barwnego człowieka. A skoro padło słowo sprzedaż, uznałem, że BMS nie może na nim zabraknąć. Mając w pamięci sceny z filmu, chciałem też przekonać się osobiście, czy Wilk ma nadal ostre zęby, czy półtora roku za kratkami nieco je przytępiło.

Wilk – moneymaker

Zacznijmy od początku. Dzięki biletowi Platinium miałem możliwość obserwować szkolenie z pierwszego rzędu. Idealna na takie imprezy hala MT może pomieścić około 4000 uczestników, nie wiem ilu było ostatecznie, ale jak podała Akademia Inwestora bilety skończyły się już w piątek, więc można podejrzewać, że została zapełniona w większości. Nie można odmówić organizatorom, że zaproszenie Belforta do Polski okazało się strzałem w dziesiątkę i zapewne finansowym sukcesem. Najtańsze bilety sprzedano po niecałe 300 zł, najdroższe to już wydatek prawie 5 000 zł. W kuluarach szeptano, że Belfort wziął za te 4 godziny około 30 000 EUR, koszt wynajęcia sali prawdopodobnie nie przekroczył 40 000 zł, łatwo policzyć, że Wilk z Wall Street nadal potrafi generować duże zyski i to nie tylko dla siebie.

Wilk – showman


Ale przejdźmy do konkretów. Parę minut po 16.00 zapowiedziany przez Łukasza Milewskiego, na scenie pojawił się on – słynny Wilk z Wall Street. I pierwsze zaskoczenie, autoprezentacja odbiegała od tego, czego się spodziewałem, jakiś niski ten wilk, przygarbiony, w kiepsko skrojonym garniturze, i butach nachalnie sportowych. Odbiegał znacznie od kreacji filmowej Leonarda di Caprio. Oglądając na żywo wielu mówców motywacyjnych wiedziałem jednak, ze nie szata zdobi człowieka, w wystąpieniach liczy się charyzma, energia, power, a tego Belfortowi nie zabrakło aż do ostatniej minuty wystąpienia. Wiem, jak to jest przedstawiać po raz dziesiętny ten sam program i byłem pełny podziwu, że mówiąc to samo kilka razy w miesiącu jest w stanie utrzymać taki poziom energii. Belfort na scenie jest gwiazdą, jak rockman wchodzi między rzędy krzeseł, mówi do wszystkich, ale jakby mówił właśnie do Ciebie, podczas tych czterech godzin miałem jedną sytuację, gdy musiałem napisać smsa i miałem wrażenie, że ten gość ze sceny cały czas wymownie patrzy na mnie! Dało się zauważyć również, że praca, którą wykonuje z takim entuzjazmem mocno go wyczerpuje, po 3 godzinach wysiadł mu głos i tylko zamanifestowana szklanką ciepłej wody uważność organizatorów, pozwoliła mu w miarę normalnie dokończyć swój power speech. No właśnie, jak dla mnie to spotkanie było bardziej power speechem niż szkoleniem.

Wilk – ekspert

Jaka była faktyczna wartość merytoryczna wystąpienia? Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Zgadzam się ze zdaniem, że nawet jedna rzecz, technika, pomysł, jaki uczestnik wynosi z takiego eventu może zmienić jego świadomość , pomóc osiągnąć lepsze wyniki, sprawić, że inwestycja w bilet zwróci się z nawiązką. Stąd mam wrażenie, że dla młodych, niedoświadczonych osób taki program mógł mieć wymierną wartość. Dla osób z dużym doświadczeniem sprzedażowym, korzystającym z profesjonalnych szkoleń, był on raczej retrospekcją. Dla osób liczących na dużą dawkę odkrywczych sprzedażowych technik ten wieczór mógł okazać się zawodem. Jordan rozpoczął od przedstawienia na kilku flipach zasady znanej między innymi z publikacji Coveya, Jima Collinsa czy Briana Tracy, że wszystko zaczyna się w głowie. Że dla sukcesu ważna jest zarówno porywająca wizja, jak i konkretne bazowe kompetencje, takie jak kreatywność, zaangażowanie, wytrwałość. To, co było ciekawe, to zasada, którą przywołał, że każdy człowiek ma pewien założony poziom życia, przy którym dobrze się czuje i kiedy go osiąga, może on stanowić dla niego barierę przed dalszym wzrostem. Ja często mówię, że gdyby 50-metrowy dąb miał świadomość człowieka, urósłby tylko 20 metrów. Dlatego sprzedawcy, którzy osiągają swój założony target w połowie miesiąca, często nie walczą o więcej. Potem jeszcze sporo było o rozwoju, przedsiębiorczości, proaktywności, ciekawie i przekonująco. Belfort opowiadał też obszernie o swojej drodze na Wall Street. No dobrze, ale gdzie te sekrety wielkiego sprzedawcy, super techniki itd. ?

Wilk – sprzedawca

Co do konkretnych technik Jordan opowiedział o tym, jak odpowiednio modulując głos można prowadzić klienta od nawiązania relacji sprzedażowej aż do finalizacji. Powiedział też ważną rzecz o tym, że nastawienie, pewność siebie, wiara w siebie jest kluczem do osiągnięcia sukcesu w sprzedaży, że bez tego nie warto nawet podnosić słuchawki czy wychodzić z domu. Tym, którzy tej pewności nie mają polecił znaną i doskonałą technikę „as if”, czyli działaj, zachowuj się, podejmuj decyzje tak jakbyś tę umiejętność już posiadał. Jak chcesz być energiczny chodź energicznie, chcesz pozbyć się nieśmiałości łap się za każde możliwe wystąpienie publiczne. Działa! Wiem po sobie. Potem było kilka fragmentów z filmu, niestety za przykład świetnej sprzedaży swoich umiejętności Belfort pokazał scenę, w której wciska zadłużonemu na hipotece biedakowi śmieciowe akcje jakiejś budy, reklamując ją jako wyśmienitą spółkę technologiczną. Za 4 000 $, prowizja 50%. Czy taki miał być przekaz, złota technika, nauka dla młodych wilczków? Oszukuj umiejętnie, a zarobisz na Lambo, jacht, koks i dziewczyny? Jak dla mnie kompletne pudło. Potem tak naprawdę zaczęła się nauka w praktyce, czyli Belfort zaczął sprzedawać ze sceny swoje następne szkolenie „Straight Line” w Londynie za jedyne 2 500 euro lub dolarów, nie wiem, bo on też nie wiedział. Niektórzy zaczęli wychodzić, osobiście nie mam nic przeciwko sprzedaży ze sceny. Wiedziałem, czego mogę się spodziewać i byłem ciekaw, czy zrobi to naprawdę dobrze. Nie wiem jak to się stało, ale w którymś momencie faktycznie pomyślałem o tym, żeby pomimo tych wszystkich wątpliwości pojechać do tego Londynu… Muszę przyznać Wilkowi, że talentu, charyzmy, technik sprzedażowych mu nie brakuje. Braki chyba są na zupełnie innym poziomie.

Wilk – człowiek

Dla większości spotkanie skończyło się po czterech godzinach. Ja z grupą około 40 osób miałem okazję spotkać się z Jordanem za sceną, gdzie przez kolejne pół godziny podpisywał książki, odpowiadał na pytania, pozował do zdjęć z uczestnikami. Miałem okazję spojrzeć w oczy, uścisnąć rękę i zamienić kilka słów. Jedyne pytanie, jakie cisnęło mi się na usta i które zadałem mu kiedy podpisywał moją książkę brzmiało: „Do you regret anything?” spojrzał na niewiarygodnie długie nogi blondynki obok, spojrzał mi w oczy i odpowiedział: „No fucking way”…

Uważam ten wieczór i spotkanie z człowiekiem-legendą za niezwykle cenny. Nie nauczyłem się nowych technik, ale umocniłem w przekonaniu, że dobry produkt zawsze się obroni, ciężka praca przyniesie efekty, a za chodzenie na skróty płaci się drogo. Taka nauka warta jest każdej ceny. Jordan Belfort nie wzbudził we mnie zaufania, a dla mnie jest to najważniejsza cecha dobrego sprzedawcy. Ale gdybym nie znał całej historii ? Kto wie.